wtorek, 9 czerwca 2015

9. When your heart don't feel like dancing

Dziękuję Wszystkim, którzy nadal tu są!


            To ciekawe jak ten czas szybko leci. Gdy człowiek chce go zatrzymać ten jak na złość przyśpiesza. Do tego cholernego balu zostało tylko dwa dni, a ja nadal nie miałem partnerki.
Opadłem na kanapę obok Cassandry, która zawzięcie coś pisała. Tayler i Albus również robili lekcje na fotelach obok. Westchnąłem przeciągle jednak  wszyscy mnie zignorowali. Zrobiłem to ponownie tym razem jeszcze się przeciągając.
-Czego chcesz Malfoy?- dziewczyna nie oderwała wzroku od pergaminu
-Ugh... Myślicie, że jak pójdę sam na ten pieprzony bal to Lewis mnie opieprzy?
-Wytłumacz mi jak to jest, że Scorpius Malfoy nie ma z kim iść na bal?- Albus popatrzył na mnie zza książki.
Dobre pytanie. W ciągu ostatnich kilku dni zadałem je sobie co najmniej milion razy.
-To nie tak, że nie mam z kim iść. Po prostu nie ma osoby z którą chciałbym iść. I możesz sobie darować- spojrzałem groźnie na Pottera, który chrząkną znacząco
Tayler zaśmiał się, a Potter zrobił niewinną minę.
-Cass- zwróciłem się do blondynki- Wiem, że miałaś nie chciałaś iść na ten bal, ale błagam zlituj się nade mną!
Popatrzyłem na nią robiąc moją popisową minę. Dziewczyna otworzyła usta żeby coś powiedzieć, ale ktoś inny ją wyręczył.
-Ona z Tobą nie pójdzie- z uniesionymi brwiami spojrzałem na Taylera
-Bo?
-Bo idzie ze mną.
Czekałem na jakiś dalszy ciąg, ale się nie pojawił. Patrzyłem więc na Zabiniego pewien, że coś źle zrozumiałem. Jednak chłopak jedynie szczerzył zęby
-Cass....?- przeniosłem spojrzenie na dziewczynę, która ukryła twarz w dłoniach.
-Nie patrz tak na mnie! Zmusił mnie!
-Wcale nie- zaperzył się Zabini
-Czy on Ci coś zrobił?- zmartwiłem się- Skrzywdził? Zaszantażował? Powiedz słowo maleńka, a urwę mu głowę!
Albus wybuchnął śmiechem na moje słowa, ale mimo komizmu całej sytuacji nie chciało mi się śmiać. Przecież to Cass! Ta sama Cass, która zapierała się nogami i rękami, że nie będzie chodzić na jakieś idiotyczne bale szkolne!
-Nie zaszantażowałem jej! Sama się zgodziła!- zaperzył się Zabini
-Lepiej powiedz o tym jak przekonywałeś ją przez bitą godzinę- zaśmiał się Potter
-Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?- zapytałem. Poczułem coś dziwnego. Ta dziewczyna wie o mnie wszystko, a sama nie potrafi podzielić się tak prostą informacją....
-Bo to żenujące. Nigdy w życiu nie byłam na szkolnym balu. I wciąż nie chce na żaden iść! Ten kretyn mnie przekonał- wskazała ręką na sprawce tego zamieszania, który wciąż szczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
-Obiecałem Ci piękna, jedno Twoje słowo i wracamy!
Dziewczyna prychnęła wracając do pisania. Chłopaki również wrócili do swoich zajęć.
Oparłem głowę o zagłówek myśląc o tym co się przed chwilą wydarzyło. I o tym jaka zmiana zaszła w Taylerze od czasu naszego wypadu do klubu. Cały czas przymilał się do Cass. To zaczynało się powoli robić dziwne. A teraz jeszcze to zaproszenie na bal... tak, to zdecydowanie dziwne.
            Przyjrzałem się Cass. Dziewczyna na co dzień ubierała się w czarne ubrania. Ciasne spodnie, krótkie spódniczki do czarnych rajstop, buty na płaskim obcasie i obcisłe krótkie topy lub luźne koszulki. Jej styl trochę przypominał mi Lewis z tym, że Cass miała mniej kolczyków i tylko jeden tatuaż pod lewą piersią. Nie wyobrażałem jej sobie w szykownej sukni na szkolnym balu. Po prostu tam nie pasowała.
Nagle coś przyszło mi do głowy.
-Albus?
-Hm?- chłopak nie przerwał czytania
-A kogo Ty w końcu zaprosiłeś?
Potter pobladł.
-Hmmmm tak, właściwie to tak...- był wyraźnie zmieszany. Spojrzałem na niego wyczekująco, ale już wiedziałem co usłyszę. Zmrużyłem oczy- zaprosiłem Julie...
Ach. No to wszytko jasne.
                                                                       ***
            No i nadszedł ten pieprzony dzień. Godzina W.
Ja pierdole....
          Do dziś nie mogłem zrozumieć jak to się stało, że jednak nikogo nie zaprosiłem. Mimo że kilka razy podchodziły do mnie jakieś laski proponując, że mi potowarzyszą. Hmmm w sumie to nie ma co się dziwić. Jestem najprzystojniejszym facetem w szkole!
            Upiłem łyk bursztynowego płynu z szklanki, którą trzymałem. Postać w lustrze przede mną zrobiła dokładnie to samo. Przypatrywałem się swojemu odbiciu. Lubiłem mój czarny garnitur. Dobrze się w nim czułem. Poprawiłem czarny krawat po czym włożyłem rękę do kieszeni upijając kolejny łyk.      
            Starałem się nie myśleć o tym co mnie czeka. Musiałem wytrzymać tylko kilka godzin. Potem Lewis się zmyje, a zraz za nią ja. Nikt i nic nie zmusi mnie do siedzenia dłużej z tą bandą kretynów!
            Moje przeklinanie dyrektorki zostało przerwane przez natarczywe pukanie. Zanim zdążyłem zaprosić gościa drzwi otworzyły się gwałtownie i z głośnym hukiem odbiły od ściany.
-Czy ja miałam jakieś zaćmienie mózgu?- Cass przeszła z prędkością błyskawicy przez pokój, rozłożyła się na fotelu i zapaliła papierosa.
Zaśmiałem się. Dziewczyna już od kilku dni panikowała z powodu tego balu. A myślałem, że nie jest możliwe aby ktoś bardziej nie chciał tam iść niż ja.
Podszedłem do barku i nalałem blondynce whiskey.
-Sama się na to zgodziłaś, więc przestań panikować. Co się może w końcu zdarzyć?-podałem jej szklankę, z której szybko upiła łyk.
-No nie wiem? Sala wybuchnie?- zapytała niepewnie. 
Zaśmiałem się
-Niemożliwe! Cassandra Carter, nieustraszona „Bad Girl” Hogwartu boi się iść na szkolny bal?
-Zamknij się- wysyczała- Wcale się nie boję! Po prostu nie mam ochoty tam iść!
-To powiedz o tym Taylerowi! Jestem pewny, ze zrozumie.
-Obiecałam mu, że pójdę chociaż na chwilę. A ja zawsze dotrzymuję obietnic!- posłała mi groźne spojrzenie. Uniosłem ręce w górę w geście poddania.
-Spokojnie tygrysie! Wiem, ze nie rzucasz słów na wiatr.- rozłożyłem się wygodniej w fotelu.-Może zamiast tego powiesz mi jak to się stało, że w ogóle Cię do tego przekonał?
-Sama nie wiem jak to się stało...- coś kręciła. Znałem ją na tyle dobrze, żeby wiedzieć, ze kłamie.
-Mów co się stało!
Odwróciła wzrok i mruknęła coś niewyraźnie. Kiedy już otwierała usta rozległo się kolejne pukanie. Sarknąłem ze złością.
-Proszę! Wrócimy do tej rozmowy- powiedziałem Cass zanim drzwi się otworzyły.
            Do pokoju weszła moja siostra. Muszę przyznać, ze wyglądała przepięknie w długiej, dopasowanej sukni wysadzanej takimi dziwnymi kryształkami w kolorze srebrnym. Jej blond włosy były spięte w jakiś kok, którego nazwy nie znałem, ale ślicznie to wyglądało.
-No no no.... Siostrzyczko
-No no no.... Braciszku- przedrzeźniała mnie. Zaśmialiśmy się wszyscy. Julia dopiero teraz dostrzegła Cass.
-O Merlinie! Cass! Wyglądasz przepięknie!- zapiszczała.
Cassandra uśmiechnęła się słabo. Komentarz mojej siostry sprawił, ze w końcu przyjrzałem się temu jak wygląda moja przyjaciółka. Rzeczywiście jej sukienka robiła wrażenie. Była krótka, czarna z dużym, sięgającym aż połowy klatki piersiowej dekoltem, który jednak był zakryty czarnym przeźroczystym materiałem. Sukienka była obcisła, a do tego dziewczyna ubrała masakrycznie wysokie szpilki i pomalowała usta czerwoną szminką.
-Dziękuję. Ty wyglądasz oszałamiająco!
-Och, dziękuję!- na jej twarzy pojawił się wielki uśmiech.- Musimy już iść! Zostałam po Was oddelegowana żebyście nie stchórzyli!
Jęknęliśmy z Cass jednocześnie jednak wstaliśmy z foteli.
-To jest chyba jakiś zły sen- wyszeptała dziewczyna, gdy wychodziliśmy z pokoju. Julia zaśmiała się.
-Daj spokój! Bale są super! Ja tam bardzo lubię takie imprezy! A poza tym jak nie masz dobrego humoru to pamiętaj, że Zabini ma w kieszeni swoją cudowną, samo napełniającą się piersiówkę!
-Hahaha! Wreszcie jakaś logiczna zachęta!
Śmialiśmy się schodząc po schodach.
          Pokój Wspólny był pełen dziewczyn w błyszczących sukienkach i chłopaków w eleganckich, czarnych garniturach. To wszystko prezentowało się, przyznawałem się do tego z bólem serca, bardzo elegancko. Bez względu na moje zdanie o takich imprezach nie mogłem negować tego, że w Hogwarcie wszystko było zawsze dopięte na ostatni guzik.
-Nie mogę uwierzyć, że jednak nikogo nie zaprosiłeś. Będziesz się nudzić- powiedziała Julia
Prychnąłem. Chyba nie zdawała sobie sprawy z mojego planu.
-Nie mam zamiaru się dobrze bawić tylko jak najszybciej się stamtąd urwać. Tak przynajmniej nie będą musiał nikogo niańczyć.
Moja siostra pokręciła głową z dezaprobatą, ale nie powiedziała już nic więcej. Doszliśmy do siedzących na kanapie przy kominku Tylera i Albusa.
-Przyprowadziłam ich!- zawołała Julia
Odwrócili się jednocześnie i gwałtownie wciągnęli powietrze.
-Wow! Dziewczyny! Wyglądacie...- zaczął Tayler wybałuszając oczy
-Przepięknie- dokończył Albus patrząc ciepło na Julie
-Dziękuję- moja siostra posłała mu szeroki uśmiech.
Tayler podszedł do Cassandry.
-Naprawdę wyglądasz niesamowicie. Pięknie- wpatrywał się w nią intensywnie. Aż mi się niedobrze zrobiło. Jeszcze nigdy nie widziałem tak rozanielonego wzroku u mojego przyjaciela. Fuj!
Cassandra najwyraźniej myślała tak samo, bo popatrzyła na niego niepewnie.
-Yyyy dziękuję? Fajnie, ale skończ już z tymi komplementami. I chodźmy na ten pieprzony bal. Im wcześniej tam będziemy tym większa jest nadzieja, że szybciej wrócimy.
-Zdecydowanie się z nią zgadzam- przytaknąłem
Reszta westchnęła, ale pokiwała głowami.
Obróciłem się napięcie i wtedy stanąłem jak wmurowany.
Dokładnie naprzeciw mnie stała Ona.
Piękna.
Czarująca.
Urocza.
Seksowna.
Bardzo seksowna...
Kurwa.
Miała na sobie długą czarną sukienkę idealnie podkreślającą jej perfekcyjne kształty.
Nasze spojrzenia spotkały się. Patrzyła na mnie nieśmiało spod rzęs. A ja? Ja nie mogłem oderwać od niej wzroku. Poczułem się tak jak wtedy, gdy zobaczyłem ją po raz pierwszy. Świat się zatrzymał, a reszta ludzi w Pokoju Wspólnym mogła nie istnieć.
Przypomniałem sobie jak mnie zauroczyła tym delikatnym uśmiechem. Dokładnie tym samym, który posyłała mi teraz...
Poczułem szturchnięcie w żebra. Niechętnie oderwałem wzrok od dziewczyny. Dostrzegłem karcący wzrok Cassandry. Oczy pozostałych wędrowały to na mnie to na Rose.
Potrząsnąłem głową.
-Chodźmy- zwróciłem się do przyjaciół. Wyszedłem szybko opierając się pokusie spojrzenia na nią jeszcze raz mimo iż czułem na plecach jej palący wzrok.
                                                                                  ***
            Sala była udekorowana wyjątkowo wytwornie i musiałem to przyznać. Postarali się. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Miałem nadzieję, że dzięki temu nie dostanie mi się na końcu opieprz od Lewis. Mieliśmy taki sam stosunek do tej pieprzonej imprezy i wydawało mi się, że profesorka nie marzy o niczym innym jak o zapomnieniu o całej sprawie.
          Ogólnie rzecz biorąc to wszyscy wyglądali jakby dobrze się bawili. Dyrektorka ściągnęła jakąś sławną pop-ową kapelę. Muzyka może nie była najwyższych lotów, ale dało się do tego tańczyć. Inna sprawa, że Ci idioci z mojej szkoły najwyraźniej nie mieli zielonego pojęcia jak to się robi. Wymachiwali rękami jakby byli nie do końca sprawni umysłowo i podskakiwali, według ich mylnego przekonania, do rytmu. No cóż, ja na pewno nie zamierzałem im pokazywać jak się tańczy.
            Siedziałem sam przy naszym sześcioosobowym stoliku. Julia i Albus szaleli na parkiecie, podobnie jak Cass i Zabini. Co do tych ostatnich to może nie można było powiedzieć, że szaleli, ale w każdym razie tańczyli. Przynajmniej te dwie pary nie profanowała parkietu.
            Nudziłem się. Minęła dopiero godzina imprezy, a postać Lewis przy stoliku dla profesorów utwierdzała mnie w przekonaniu, że nie mogę jeszcze wrócić do Pokoju Wspólnego. Spojrzałem na profesorkę. Siedziała wyraźnie znudzona, podpierając głowę na ręcei popijając co chwilę ze swojego złotego pucharka. Jej wzrok błądził po sali. Nagle zatrzymał się na mnie. Wyprostowała się nieznacznie i uniosła swój kielich. Uśmiechnąłem się delikatnie i również uniosłem swój w geście toastu. Kobieta odwzajemniła gest. Jednak już kilka sekund później jej uśmiech zniknął. Podszedł do niej Longbottom i najwyraźniej poprosił ją do tańca. Nachmurzyła się, ale najwyraźniej nie wypadało jej odmówić, bo po chwili chwyciła jego wyciągniętą dłoń i dała się zaprowadzić na parkiet. Tam straciłem ją z oczu.
Świetnie, nawet Lewis ma co robić. Chociaż nie mogłem jej sobie wyobrazić w tańcu.
W tym momencie na krześle obok mnie usiadła Cassandra.
-Gdzie zgubiłaś swojego chłopaka?- zaśmiałem się
-Nie drażnij mnie nawet- warknęła- Jemu chyba coś siadło na mózg. Cały czas mówi mi jakieś komplementy i sugeruje dziwne rzeczy!
Uniosłem brwi.
-W jakim sensie „dziwne rzeczy”? Masz na myśli, że proponuje Ci seks?- nieświadomie zacisnąłem zęby. Mimo, ze  bardzo lubię Zabiniego i jest moim najlepszym kumplem to jakoś chyba nie chciałbym żeby posuwał moją przyjaciółkę.
-No właśnie nie! Gdyby tak było to nie protestowałabym! Cały czas mówi, ze może byśmy gdzieś razem wyskoczyli, albo spotkali się w Londynie w czasie przerwy świątecznej.... Ugh!
-Żartujesz!
-Uwierz, chciałabym. Możesz mi powiedzieć co mam z nim zrobić?
Nie wiedziałem co mam jej odpowiedzieć. Zabiniemu raczej nie zdarzało się robić czegoś takiego. Czasem stosował takie triki żeby wyrwać jakąś panienkę, ale skoro planował już ferie to coś było mocno nie tak. Wtedy coś do mnie dotarło.
-Jak to byś nie protestowała!?- Cassandra spojrzała na mnie zdziwiona nie bardzo wiedząc o co mi chodzi- No gdyby chciał Cię zaciągnąć do łóżka!
Zaśmiała się.
-No oczywiście, że bym nie protestowała. On jest przystojny, a w tej szkole krążą już o nim legendy. Ja lubię dobry seks Malfoy, zresztą już Ci kiedyś o tym mówiłam...
-O czym mu już mówiłaś?- do stolika właśnie podszedł Tayler z dwoma pucharkami w dłoniach. Jeden podał dziewczynie po czym niepostrzeżenie dolał do niego nieco płynu ze swojej srebrnej piersiówki. Tą samą czynność powtórzył nad swoim, a potem nad moim pucharem.
-Nie interesuj się Zabini. To co mi mówiła Cass zostaje między nami.
-Nie cierpię tych Waszych tajemnic.-żachną się chłopak.
-A Ty co robiłeś? Cały czas tu siedziałeś?- Cassandra postanowiła zignorować zażalenia swojego partnera.
-A co niby miałbym innego robić? Czekam aż Lewis wyjdzie i wychodzę zaraz za nią.
-Powinieneś zatańczyć. Muzyka wcale nie jest taka zła jak się wydaje- stwierdził Tyler.
Zastanowiłem się nad tym. Może rzeczywiście właśnie przechodziła mi koło nosa jedyna w życiu okazja żeby zatańczyć z Cass.
-Pozwolisz?- wyciągnąłem rękę w kierunku kompletnie zaszokowanej blondynki.
-Malfoy, mówiąc Ci żebyś wyszedł na parkiet nie do końca chodziło mi o to żebyś odbijał mi dziewczynę!- oburzył się Tayler. Żadne z nas nie zdążyło mu odpowiedzieć ponieważ w tym momencie muzyka ucichła.
Wszyscy spojrzeliśmy w stronę sceny z której właśnie schodziła kapela. Sekundę później wbiegł na nią Tay Davis.
-Jak się bawisz Hogwarcieeeeee!!!!!????- odpowiedział mu zbiorowy krzyk i pisk- Nasza wspaniała orkiestra robi sobie zasłużoną przerwę. W tym czasie najlepszą muzę będę serwował Wam ja!!!!
Po raz kolejne salę wypełnił ogłuszający pisk i krzyk. Wymieniliśmy zadowolone spojrzenia. Cass uśmiechnęła się.
-No teraz to można tańczyć!- z uśmiechem zacząłem prowadzić ją w stronę parkietu.
Tay Davis był Ślizgonem, rok niżej niż my. Był DJ'em na każdej imprezie w Slitherinie i nie tylko. Nic dziwnego. Był naprawdę zajebisty w tym co robił.
Przetańczyłem z Cass kilka kawałków. Musiałem przyznać, że dziewczyna ruszała się zajebiście.
-Przypomnij mi, czemu przestaliśmy ze sobą sypiać?- zapytałem, kiedy zmęczeni wracaliśmy do stolika.
-Ponieważ jesteśmy już tylko przyjaciółmi i to bez żadnych dodatkowych profitów.- wyjaśniła spokojnym głosem uśmiechając się lekko. Nie zdążyłem jej odpowiedzieć ponieważ z głośników właśnie popłynęła muzyka na dźwięk której jednocześnie się zatrzymaliśmy.
-Do I Wanna Know....- zaczęła Cass -Szkoda byłoby zmarnować taki kawałek...
-Dlatego chętnie z Tobą zatańczę- jak spod ziemi wyrósł przy nas Zabini
Cass pokręciła głową z rozbawieniem, ale dała się porwać brunetowi. Skinąłem jej głową na pożegnanie śmiejąc się pod nosem.
-Zatańczymy?- odwróciłem się słysząc głos za plecami. Zobaczyłem bardzo ładną dziewczynę z długimi, czarnymi włosami w krótkiej granatowej sukience. Bardzo obcisłej sukience. Musiałem przyznać, że wyglądała bardzo apetycznie, ale nie miałem jakoś ochoty na wyrywanie obcych panienek. Już miałem odmówić, kiedy poczułem TO spojrzenie.
Rose była nieopodal i patrzyła na mnie tańcząc z jakimś kolesiem.
-Oczywiście śliczna- przeniosłem wzrok z powrotem na obcą dziewczynę i przyciągnąłem ją do sobie obejmując w talii. Skoro już się napatoczyła to czemu miałbym nie wykorzystać sytuacji? Pytanie czystko retoryczne.
          Dałem się porwać muzyce. Nie przejmowałem się tym, że jestem w szkole, że mam na sobie garnitur i że prawdopodobnie za chwilę będzie patrzeć na mnie całe grono pedagogiczne.
Tańczyłem tak jak w klubie, jak w AM. Alkohol, który krążył w moich żyłach w połączeniu z perfumami nieznajomej nakręcał mnie i rozpalał. Podobnie jak myśl, że ta suka patrzy. Cieszyłem się z tego. Wręcz odczuwałem jakąś chorą satysfakcję. Chciałem zobaczyć, że ją to boli. Tak jak mnie kiedyś bolało. Wiedziałem, że to bez sensu, nie umiałem wyjaśnić tej chorej potrzeby, ale nie umiałem też tego powstrzymać. Specjalnie nie patrzyłem w jej kierunku, kiedy tańczyłem żeby zrobić to na sam koniec.
          Kiedy ucichły ostatnie takty, a muzyka zmieniła się na szybszą przeniosłem wzrok z nieznajomej na Rose. A raczej na miejsce, w którym ostatnio stała. Nie było tam bowiem już nikogo. Złość natychmiast wystrzeliła w moich żyłach. Nie wiedziałem nawet dlaczego jestem wściekły, ale czym prędzej potrzebowałem się uspokoić. Pożegnałem się zdawkowo z moją partnerką i ignorując gapiących się na nas ludzi udałem się w kierunku mojego stolika.
Już idąc tam mogłem zobaczyć wściekła spojrzenie Albusa. Wiedziałem, że widział mój mały pokaz. Nie miałem ochoty na kolejna kłótnie z przyjacielem . Szybko zmieniłem kierunek i udałem się w stronę wyjścia.
          Na zewnątrz mogłem odetchnąć świeżym powietrzem. Wyciągnąłem  papierosa i z ulga odpaliłem. Tego mi było trzeba.
          Na dziedzińcu było zupełnie pusto. Nic dziwnego, pogoda była naprawdę paskudna. Co prawda nie lało, ale wiał paskudny wiatr i było przeraźliwie zimno.

          Mimo gwizdu wiatru nagle usłyszałem dziwny dźwięk. Nie potrafiłem stwierdzić co się dzieje. Spojrzałem w stronę wejścia do szkoły jednak nie bylem na tyle spokojny aby wrócić do ciepłego wnętrza sali. Westchną, ale udałem się w celu identyfikacji dziwnego dźwięku.
Pod jedną ze ścian zauważyłem skuloną postać. Dopiero, gdy podszedłem na odległość kilku kroków zdałem sobie sprawę, ze dziwny dźwięk był kaszlem.
Księżyc wyszedł zza chmur rzucając na nas snop światła.
          Dziewczyna spojrzała na mnie przerażona. Była trupio blada. Na twarzy miała kilka smug z tuszu, a w ręce trzymała zakrwawiona chusteczkę przyciskając ją do ust. Widok był makabryczny zwłaszcza kiedy w końcu dotarło do mnie na kogo patrzę.
-Rose.....


AnnMari

3 komentarze:

  1. Piękne piękne piękne już się nie mogę doczekać !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! Nie wiem czy nadal jesteś zainteresowana, ale wróciłam z nowymi rozdziałami "The story of us". Zapraszam

      Usuń
  2. Piękne piękne piękne już się nie mogę doczekać !!!

    OdpowiedzUsuń

My world

Instagram">

Obserwatorzy