Przez moment świat się zatrzymał. Stałem jak spetryfikowany
nie będąc w stanie wykrztusić z siebie ani jednego słowa. Wpatrywałem się w
obraz przed sobą wmawiając sobie, że to tylko jakiś koszmarny sen.
Rose również
na mnie patrzyła. Nawet tego dnia, gdy zdała sobie sprawę, że będziemy chodzić
do jednej szkoły nie patrzyła na mnie z takim przerażeniem jak teraz.
Zniknęła ta
osoba sprzed kilku godzin, która przeszywała mnie wzrokiem w Pokoju Wspólnym.
Ta Rose wyglądała strasznie. Jej oczy były przekrwione, a pod nimi rysowały się
sine cienie. Twarz miała trupio bladą, podobnie jak usta. W ich kącikach
natomiast tkwiło kilka szkarłatnych plamek. Włosy miała rozczochrane, a
sukienkę wymiętą. Chusteczka uwalona krwią tylko dopełniała tego makabrycznego
obrazu.
Otrzeźwienie
przyszło, kiedy dziewczyna znów zaczęła kaszleć. Natychmiast do niej
doskoczyłem kładąc ręce na ramionach. Chciałem jej pomóc, ale nie miałem
zielonego pojęcia co mógłbym zrobić. Przyciskała chusteczkę do ust starając się
opanować kaszel. Drugą ręką podbierała się ziemi. Najwyraźniej miała problem z
zachowaniem równowagi mimo iż siedziała.
-Rose! Rose!- potrząsnąłem nią. Byłem przerażony zwłaszcza, że nie odpowiadała na moje wołanie wciąż kaszląc- Zawołam kogoś!- chciałem wstać jednak gwałtownie złapała mnie za nadgarstek.
-Nie!- jej głos był niesamowicie zachrypnięty, a w oczach dostrzegłem panikę.
-Co Ty pieprzysz! Potrzebujesz pomocy!
-Nie!- zakaszlała kilka razy- Zabierz mnie...- znów kaszel. Skrzywiłem się na ten dźwięk- Zabierz mnie do mojego dormitorium- wycharczała.
Nie zastanawiając się ani minuty dłużej porwałem ją na ręce i szybkim krokiem ruszyłem w stronę wejścia do szkoły.
-Rose! Rose!- potrząsnąłem nią. Byłem przerażony zwłaszcza, że nie odpowiadała na moje wołanie wciąż kaszląc- Zawołam kogoś!- chciałem wstać jednak gwałtownie złapała mnie za nadgarstek.
-Nie!- jej głos był niesamowicie zachrypnięty, a w oczach dostrzegłem panikę.
-Co Ty pieprzysz! Potrzebujesz pomocy!
-Nie!- zakaszlała kilka razy- Zabierz mnie...- znów kaszel. Skrzywiłem się na ten dźwięk- Zabierz mnie do mojego dormitorium- wycharczała.
Nie zastanawiając się ani minuty dłużej porwałem ją na ręce i szybkim krokiem ruszyłem w stronę wejścia do szkoły.
W głowie
miałem milion pytań, ale wiedziałem, że to nie jest odpowiedni czas aby je
zadawać. Chciałem jej pomóc. Zaprowadzić ją do pielęgniarki, ale wyglądała tak
źle, że postanowiłem jej zaufać. Najwyraźniej wiedziała co robić.
Wbiegłem do
Pokoju Wspólnego. Na szczęście nikogo po drodze nie spotkaliśmy. Również salon
był pusty. Oszczędziło nam to niepotrzebnych pytań. Skierowałem się w stronę
dormitoriów dziewczyn. Nie wiedziałem gdzie dokładnie jest sypialnia Rose.
Bałem się, że będę musiał jej teraz szukać, a dziewczyna wyglądała coraz gorzej
i trzęsła się w moich ramionach.
-Moja sypialnia- wyszeptała wskazując na odpowiednie drzwi.
Dzięki Ci Merlinie.
Otworzyłem drzwi kopnięciem. Wpadłem do pokoju i położyłem Rose na łóżku. Miała zamknięte oczy i oddychała z wyraźnym trudem.
-Co mam robić?!
-To...Torebka...
W panice rozejrzałem się po pokoju. Zobaczyłem czarną torbę, z która Weasley zazwyczaj chodziła na lekcje. Doskoczyłem do przedmiotu, ale nie wiedziałem co mam z nią zrobić.
-Eliksir...
Wyrzuciłem zawartość torby na podłogę i zacząłem ją w panice przeglądać. Po kilku sekundach, które wydawały się być wiecznością zobaczyłem małą buteleczkę z fioletowym płynem. Chwyciłem ją i podbiegłem do łóżka. Odkręciłem nakrętkę, podtrzymałem głowę dziewczyny tak aby się nie zadławiła i przytknąłem buteleczkę do jej warg przechylając ją delikatnie.
Dzięki Ci Merlinie.
Otworzyłem drzwi kopnięciem. Wpadłem do pokoju i położyłem Rose na łóżku. Miała zamknięte oczy i oddychała z wyraźnym trudem.
-Co mam robić?!
-To...Torebka...
W panice rozejrzałem się po pokoju. Zobaczyłem czarną torbę, z która Weasley zazwyczaj chodziła na lekcje. Doskoczyłem do przedmiotu, ale nie wiedziałem co mam z nią zrobić.
-Eliksir...
Wyrzuciłem zawartość torby na podłogę i zacząłem ją w panice przeglądać. Po kilku sekundach, które wydawały się być wiecznością zobaczyłem małą buteleczkę z fioletowym płynem. Chwyciłem ją i podbiegłem do łóżka. Odkręciłem nakrętkę, podtrzymałem głowę dziewczyny tak aby się nie zadławiła i przytknąłem buteleczkę do jej warg przechylając ją delikatnie.
Rose wypiła zawartość flaszeczki i opadła z powrotem na
poduszki. Zaczęła lżej oddychać. Na jej twarz powoli wracały kolory.
Najwyraźniej eliksir działał błyskawicznie.
SOUNDTRACK
SOUNDTRACK
Usiadłem
obok niej. Adrenalina opuściła moje ciało. Czułem się jakbym całkowicie opadł z
sił. Nie wiedziałem co się właśnie stało i bardzo chciałem wiedzieć.
Jednocześnie nie chciałem. Bałem się tego co mogę usłyszeć. Bałem się nawet
odezwać. Patrzyłem na jej małe ciało, które teraz wydawało mi się wyjątkowo
kruche. Mimo że powoli odzyskiwała kolory, to nadal nie wyglądała zbyt dobrze.
Było widać, ze jest chora. Ukryłem twarz w dłoniach.
Kurwa.
Co. Tu. Się. Dzieje.
-Scorpius- mimowolnie wzdrygnąłem się, kiedy poczułem jej
dłoń na swoim ramieniu. Spojrzałem na nią. Siedziała patrząc na mnie niepewnie.
Jej ręka opadła bezwładnie na kolana pod wpływem mojej reakcji na jej dotyk.
-Przepraszam, że musiałeś na to patrzeć.- milczałem. Nie
potrafiłem wydobyć z siebie słowa. A poza tym nawet nie wiedziałem co mógłbym
powiedzieć.- Nigdy nie chciałam dopuścić do takiej sytuacji....
Krew we mnie zawrzała. Jej słowa oznaczały, że wiedziała, że coś takiego może jej się przydarzyć. Moje przypuszczenia miały się najwyraźniej potwierdzić. Była chora.
-Możesz mi kurwa powiedzieć co się tak właściwie stało?- siliłem się na spokój. Wiedziałem, że jeszcze kilka minut temu była w bardzo słabej formie. Nie chciałem jej denerwować, ale teraz już nie mogłem odpuścić. Musiałem znać prawdę.
Krew we mnie zawrzała. Jej słowa oznaczały, że wiedziała, że coś takiego może jej się przydarzyć. Moje przypuszczenia miały się najwyraźniej potwierdzić. Była chora.
-Możesz mi kurwa powiedzieć co się tak właściwie stało?- siliłem się na spokój. Wiedziałem, że jeszcze kilka minut temu była w bardzo słabej formie. Nie chciałem jej denerwować, ale teraz już nie mogłem odpuścić. Musiałem znać prawdę.
Dziewczyna spuściła głowę. Widziałem jak bije się z myślami.
Złapałem ją za brodę i lekko szarpnąłem tak żeby spojrzała mi w oczy.
-Powiedz- syknąłem- powiedz prawdę. Chociaż raz w życiu powiedz mi prawdę!
-Powiedz- syknąłem- powiedz prawdę. Chociaż raz w życiu powiedz mi prawdę!
Westchnęła. Cofnęła głowę. Pozwoliłem jej na to rozluźniając
palce. Odsunęła się opierając o wezgłowie łóżka. Przyciągnęła kolana do piersi
i objęła je rękami. Wyglądała na zamyśloną.
-Masz rację. Nie zasługujesz na te kłamstwa. Nigdy nie zasłużyłeś na żadne z nich. Problem polega jedynie na tym Scorpius, że ja naprawdę wybierałam najlepszą alternatywę!
-Alternatywę?-uniosłem brew- Kłamstwo jest dla Ciebie alternatywą? Nawet najgorsza prawda jest gorsza niż kłamstwo!
-Ale ja nie miałam wyboru! Nie mogłam pozwolić na to żebyś się dowiedział....
-O czym? Co jest aż tak straszne, że nie mogłaś mi o tym powiedzieć?! Aż tak straszne, że podałaś fałszywe imię, zmieniłaś kolor włosów i wyjechałaś bez jednego słowa pożegnania?!- nie wiedziałem, że wstałem do momentu kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że patrzę na nią z góry. Byłem wściekły. Odwróciłem się napięcie po czym wyszarpałem z kieszenie papierośnicę i zapalniczkę. Zaciągnąłem się dymem, ale nie przyniosło to spodziewanej ulgi.
-Moja choroba.- obróciłem się błyskawicznie w jej kierunku. Patrzyła w materac niewidzącym wzrokiem. Zaciskała dłonie.- Jestem chora. Nieuleczalnie.- spojrzała na mnie. Jej oczy były smutne, ale nie płakała- Ja umieram Scorpius.
Kurwa.
-Masz rację. Nie zasługujesz na te kłamstwa. Nigdy nie zasłużyłeś na żadne z nich. Problem polega jedynie na tym Scorpius, że ja naprawdę wybierałam najlepszą alternatywę!
-Alternatywę?-uniosłem brew- Kłamstwo jest dla Ciebie alternatywą? Nawet najgorsza prawda jest gorsza niż kłamstwo!
-Ale ja nie miałam wyboru! Nie mogłam pozwolić na to żebyś się dowiedział....
-O czym? Co jest aż tak straszne, że nie mogłaś mi o tym powiedzieć?! Aż tak straszne, że podałaś fałszywe imię, zmieniłaś kolor włosów i wyjechałaś bez jednego słowa pożegnania?!- nie wiedziałem, że wstałem do momentu kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że patrzę na nią z góry. Byłem wściekły. Odwróciłem się napięcie po czym wyszarpałem z kieszenie papierośnicę i zapalniczkę. Zaciągnąłem się dymem, ale nie przyniosło to spodziewanej ulgi.
-Moja choroba.- obróciłem się błyskawicznie w jej kierunku. Patrzyła w materac niewidzącym wzrokiem. Zaciskała dłonie.- Jestem chora. Nieuleczalnie.- spojrzała na mnie. Jej oczy były smutne, ale nie płakała- Ja umieram Scorpius.
Kurwa.
Kurwa.
Kurwa.
Kurwa.
AnnMari
Cześć. Przepraszam,że wcześniej nie dodawalam komentarzy, ale dopiero ostatnio znalazlam tego bloga. Przeczytałam wszystkie rozdzialy i stwierdzam przy swiadkach, że ten blog jest jednym z najlepszych blogów jakie czytałam, a uwierz czytałam ich sporo. To jest naprawdę świetne i od teraz bedę zaglądała tu BARDZO czesto. Jeśli chodzi o postacie jestem jak najbardziej za. Uwielbiam TĄ Rose jest inna niż jej rodzina i to mi sie podoba. SCORPIUS JEST TU IDEAŁEM oczywiście dla mojej skromnej osoby... Dobra przestaje gadać i tak dużi napiałam jak nie będziesz chciała tego czytać nie obrażę sie. Koniec!!! A i jeszcze życzę wielkiej weny!
OdpowiedzUsuńJak najbardziej chcę to czytać! Dziękuję za wszystkie miłe słowa! Jak każdy komentarz ten również wiele dla mnie znaczy :)
UsuńAnnMari