poniedziałek, 3 marca 2014

5.My Head is killing me

Crawling back to you
Ever thought of calling when you've had a few?
'Cause I always do
Mayby I'm too
Busy being yours to fall for somebody new
Now I've thought it through
Crawling back to you

Głośna muzyka dzwoniła mi w uszach. Przechyliłem szklankę z bursztynowym płynem. Whiskey przyjemnie podrażniła moje gardło. Zbliżyłem papierosa do ust jednak nie dane było mi się nacieszyć tytoniową używką. 
-Dalej Scorpius! Napij się z nami!- krzykną Jack, kapitan naszej drużyny w Quidditch'u.
-Obejdę się- mruknąłem podejmując kolejną próbę zapalenia. Jednak znów mi przerwano. Tym razem to Malcolm uwiesił się na moich plecach.
-Daj spokój Scor! Z nami się nie napijesz!- wybełkotał.
Szybko strąciłem go z mojego ciała. Chłopak upadł na dywan i zaczął wyśpiewywać coś o porażce Gryfonów.
Westchnąłem
Nienawidzę meczów Quidditch'a.
Ich następstwa są zawsze takie same. Bez względu na wynik. Gigantyczna impreza i najebani w trzy dupy członkowie drużyny, którzy chcą wypić z absolutnie każdym.
Dobra, może nie byłem odpowiednią osobą, która mogła skarżyć się na pijane osoby, ale bez przesady.
Od czasu mojej rozmowy z Lewis miną tydzień. I naprawdę się zmieniłem. No dobra. Nie zmieniłem się. Po prostu mniej piję. Na tyle, aby eliksir na kaca nie był potrzebny. Poza tym znów odrabiam pracę domowe i udaję, że słucham nauczycieli. Chociaż muszę przyznać, że coraz gorzej znoszę to wszystko.
Złość kumuluje się we mnie, kiedy ją widzę. Poczucie winy wzrasta, kiedy patrzę w jej oczy. Tęsknota dobija mnie, kiedy się uśmiecha. Zazdrość zżera mnie od środka, kiedy rozmawia z innymi kolesiami.
Coraz trudniej jest mi się kontrolować.
Papierosy nie koją moich zszarganych nerwów. Alkohol nie pomaga zapomnieć. Wielogodzinne walenie w worek treningowy nie pomaga mi się uspokoić. Pieprzenie przypadkowych dziewczyn nie daje takiej przyjemności jaką powinno.
Powoli rozpadam się staczając coraz głębiej w otchłań.
Albus i Tayler mają mnie dość. Szczerze mówić nie dziwie się im. Sam ze sobą nie mogę wytrzymać więc jak ktoś inny mógłby?
Jedyne co pozwala mi nie rzucić tego wszystkiego w cholerę to Julia. Zawsze zanim znów się upije staram się myśleć o niej, o tym, że naprawdę mnie potrzebuje.
Wiem jednak, że to kłamstwo. Ona ma Rose. To ona pomaga mojej siostrze. Jest przy niej, gdy tego potrzebuje. Pilnuje żeby jadła regularne posiłki, żeby się uczyła i odpoczywała. Tak. Julia ma idealną przyjaciółkę, więc po co jej brat idiota?
-Jesteś dziś strasznie zamyślony- wzdrygnąłem się dźwięk tego głosu.
-Czego chcesz?-westchnąłem przenosząc wzrok na.... zaraz zaraz. Jak jej było? Ana? Emma? Zresztą nieważne.
-Dawno do mnie nie pisałeś- uśmiechnęła się zalotnie przenosząc się z kanapy na moje kolana.
Nie zepchnąłem jej. Sam nie wiem dlaczego. Zamiast tego wyciągnąłem w jej stronę paczkę papierosów. Wzięła jednego i włożyła między swoje pełne wargi. W mojej dłoni pojawiła się srebrna zapalniczka. Pomogłem jej odpalić. Sam nie wiem dlaczego zacząłem używać tego mugolskiego przedmiotu. Nieważne. Odpaliłem kolejnego papierosa. Blondynka na moich kolanach nie odzywała się. Paliliśmy w milczeniu. Lubiłem ją. Sam nie wiem dlaczego. Może dla tego, że łatwo udało mi się zaciągnąć ją do łóżka? Nie. Nie była pierwszą.
Nie oczekiwała niczego więcej, nie pisała, nie oburzała się i nie robiła mi scen, kiedy wyrzucałem rano z pokoju. Nawet teraz nie zawracała mi głowy idiotycznym pierdoleniem jak to robiła większość lasek jej pokroju. Siedziała mi na kolanach, ale nie kleiła się do mnie. Po prostu siedziała spokojnie, paliła i obserwowała szalejący tłum.
W jakiś dziwny, niezrozumiały dla mnie sposób imponował mi.
-Dlaczego?- to pytanie uciekło z moich ust zanim zdążyłem je powstrzymać.
Nieznajoma- znajoma uniosła brwi.
-Dlaczego pieprzysz się ze mną wiedząc, że rano wyrzucę Cię z pokoju? Nie kleisz się do mnie, nie pierdolisz głupot. Jesteś inna. Dlaczego przychodzisz do mnie wiedząc, że nawet nie znam Twojego imienia?
Na jej ustach pojawił się mały uśmieszek.
-Czemu miałabym nie przychodzić? Jesteś dobry w łóżku, a ja lubię dobry seks. To obustronne korzyści, Malfoy. Nie pierdole głupot, jak to określiłeś, bo taki mam charakter. Nie czuje potrzeby zatruwania ludziom życia. Nie będę się do Ciebie kleić, bo nie jestem idiotką. Nie powtarzam Ci mojego imienia, bo i tak byś go nie zapamiętał.
Zatkało mnie. Dosłownie mnie zatkało. Siedziałem w tym głośnym pokoju i po raz pierwszy od niespełna dwóch miesięcy nie myślałem o Rose. Odpowiedź tej dziewczyny była tak dziwna, niespotykana, że nie byłem do końca pewny czy się nie przesłyszałem.
-Zamknij te usta- nawet nie wiedziałem, że mam je otwarte. Złapała mnie za brodę ciągnąc ją lekko do góry.- Wyglądałeś jak kretyn.
-Nie chcesz niczego więcej?- kolejne nieprzemyślane pytanie spłynęło z moich usta bez udziału mózgu.
Zamknij się kretynie zanim powiesz za dużo i laska zacznie sobie coś wyobrażać! Jednak jej odpowiedź znów całkowicie zbiła mnie z tropu
-Więcej? Nie potrzebuję tej całej miłosnej otoczki. Trzymanie się za rączki i randkowanie nie jest dla mnie. Po co mi to. Scorpius jedyne czego od Ciebie chcę to dobry seks.- uśmiechnęła się delikatnie.- Zaszokowany? Zdziwiony?
-Lekko- przyznałem- Przyznaję. To dość niespotykana postawa.
Prychnęła niczym rozjuszona kotka.
-Nie muszę być taka jak wszyscy.
-Powiedz mi jak masz na imię.
-Nie.
Kolejna całkowicie nieprzewidywalna odpowiedź. Merlinie, z tą dziewczyną bylo zdecydowanie coś nie tak.
-Dlaczego?
-Bo i tak je zapomnisz.
Zamilkłem. Ona również. Siedzieliśmy tak przez dłuższy czas popijając whiskey i paląc kolejne papierosy. Ona zdawała się błądzić myślami gdzieś daleko. Poza tym pokojem, poza Hogwartem.
Ja wróciłem na ziemię.
Znów zacząłem obserwować Rose. Tańczyła z Taylere'em nieopodal. Widziałem uśmiech na jej twarzy. Wiedziałem, że dobrze się bawi. Uwielbiała takie imprezy.
Wyglądała oszałamiająco w krótkich, czarnych spodenkach i dopasowanym granatowym gorsecie czy jak tam się to nazywało.
Muzyka zwolniła, widziałem jak porusza biodrami. Ciężki bas wybijał rytm. Było mi coraz trudniej na to patrzeć.
Syknąłem z bólu. Spojrzałem w dół. Na moją rękę spadł popiół z papierosa, o którym kompletnie zapomniałem.
Pieprzona suka.
Wydawało mi się, że nie powiedziałem tego na głos dopóki moja towarzyszka nie poruszyła się na moich kolanach. Utkwiła swoje spojrzenie we mnie.
-Kto ma być zazdrosny?- jej pytanie po raz setny zbiło mnie z tropu tego wieczoru. Patrzyłem na nią przez kilka sekund po czym na moją twarz wypłyną mi uśmiech.
-Rose Weasley. Tańczy z Tayler'em.
Blondynka zaczęła szukać jej w tłumie.
-Zasłużyła?
-Tak.
-Co zrobiła?
-Złamała mi serce.
Czy ja.... Czy ja to... Kurwa mać! Co ja powiedziałem?! Przez dwa pieprzone miesiące nigdy nikomu tego nie powiedziałem. Właściwie to nawet nie przyznałem się do tego przed samym sobą. A teraz mówię to zupełnie obcej lasce, której imienia nawet nie znam.
Kurwa mać. Barwo Malfoy! Zaraz będzie wiedzieć cała szkoła.
Już miałem na języku słowa, że oczywiście żartowałem. Miałem to odkręcać, a gdyby było to konieczne nawet użyć zaklęcia.
Ale to wszystko zostało stłumione.
Pocałunek jakim obdarzyła mnie blondynka był namiętny i pełen pasji. Sam nie wiem, kiedy złapałem ją za uda i pociągnąłem w taki sposób, że siedziała okrakiem na moich kolanach. Wplątała mi palce w włosy, a moje dłonie zahaczyły o krawędź jej koszulki, aby w następnej chwili wsunąć się pod nią.
Oderwaliśmy się od siebie, kiedy brakło nam powietrza. Dziewczyn oparła dłonie na moim torsie i zbliżyła usta do mojego ucha. Zdawałem sobie sprawę, że wygląda to tak jakby mnie całowała. Jednak ona jedynie powiedziała
-Patrzy?
-Tak.
Na twarzy Rose widziałem ból. I wściekłość.
Tak bardzo jak chciałem to przerwać i do niej podejść, tak nie chciałem tego robić.
-Nadal chcesz ją zranić?
Milczałem chwilkę.
-Tak
Nie.
Nieznajoma uniosła brwi.
-Wow, musi Ci na niej naprawdę zależeć- skonsternowany zmarszczyłem brwi jednak nic nie powiedziałem. Blondynka zeszła z moich kolan.
-Pójdę już. Jestem zmęczona.
Skinąłem głowa nadal starając się ogarnąć jej słowa.
-Dobranoc- dlaczego to powiedziałem. To nie w moim stylu. Chciałem być miły?
-Dobranoc- odparła rzucając mi rozbawione spojrzenie. Tak jakby doskonale wiedziała. Odsunęła się na jeden krok od fotela po czym odwróciła się w mój stronę.
-Scorpius?
-Tak?
Na jej twarzy pojawił się zagadkowy uśmieszek.
-Cassandra.- powiedziała po czym czym uśmiechnęła się ostatni raz i odeszła.
Zaśmiałem się. Naprawdę, Ann? Emma? Nie.
Cassandra.



Przepraszam 
AnnMari

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

My world

Instagram">

Obserwatorzy