niedziela, 16 lutego 2014

4.Crying Lightning

-Jesteś cholernym sukinsynem, Malfoy!
Zaciekawiony podniosłem oczy znad książki i spojrzałem na Albusa. Uniosłem brwi.
-Jest jakiś konkretny powód, dla którego wypominasz mi to akurat teraz?
-Minęły prawie dwa miesiące. Nie uważasz, że powinieneś dać jej szansę na wyjaśnienie wszystkiego?
-A od kiedy obchodzi Cię, co robię?- parsknąłem. Złość powoli zaczęła formować się w moim ciele.
Od jebanych dwóch miesięcy to samo. Słyszałem tę gadkę sześć razy w tygodniu. Mogliby dać sobie już spokój. Ale nie! Oni muszą mnie wkurwiać. Ostatnio nawet Tayler napomknął, że powinienem z nią porozmawiać. Tak! Ten sam Tayler, który był świadkiem mojego załamania i był ostatnią osobą, od której spodziewałem się usłyszeć coś takiego.
-Obchodzi mnie co robisz! Jesteś moim przyjacielem i nie pozwolę Ci się niszczyć! Przyznaj, że za nią tęsknisz!
Spojrzałem w stronę Rose. Siedziała razem z moją siostrą po drugiej stronie Pokoju Wspólnego i odrabiała pracę domową. Nagle podniosła głowę świadoma, że ktoś ją obserwuje. Nie odwróciłem wzroku, jak jakiś złapany na gorącym uczynku dzieciak. Zamiast tego posłałem jej wyzywające spojrzenie. Ku mojej irytacji odpowiedziała mi uśmiechem. Cholera, doskonale wiedziała, jak mnie podejść.
-Czy Ty mnie w ogóle słuchasz? Malfoy, do jasnej cholery!
-Przymknij się.
Patrzyłem jej w oczy. Widziałem tylko ten niesamowity błękit. Mimo tego, że w pokoju było mnóstwo ludzi, widziałem tylko ją.
Poziom mojej wściekłości niebezpiecznie się podwyższył. Musiałem to zakończyć zanim wpadłbym na jakiś durny pomysł, jak chociażby podejście do niej.
Zatrzasnąłem książkę z głośnym hukiem. Wstałem, zupełnie ignorując mówiącego do mnie Pottera i udałem się ku wyjściu z lochów.
Wiedziałem, czego mi trzeba.
Chwili zapomnienia.
Mówiąc prosto- porządnego pieprzenia.

***

-Malfoy, wstawaj!- oczy zapiekły mnie, kiedy światło wdarło się pod moje powieki.
-Co jest, kurwa?!- przysłoniłem oczy dłonią i uniosłem się na łokciu. Obok mnie ktoś się poruszył. Spojrzałem w tamtą stronę, aby zobaczyć jakąś blondynkę.
-Scorpius​?- powiedziała cicho, naciągając kołdrę na nagie ciało.
-Spierdalaj- rzuciłem ściskając nasadę kości nosowej dwoma palcami i walcząc z bólem.
Prychnęła, ale przytrzymała prześcieradło przy ciele, chwyciła swoje ubranie i weszła do łazienki. Opadłem zmęczony na poduszki, przysłaniając oczy ramieniem.
-Możesz mi powiedzieć, co tu robisz o świcie?- zapytałem Tayler'a, który stał dokładnie w tym samym miejscu, co wcześniej.
-O świcie?- prychnął- Malfoy, jest południe. Ale może zamiast tego Ty powiesz mi, co robisz?
-Staram się spać, ale najwyraźniej nie jest mi to dane.
Z westchnieniem wstałem, założyłem bokserki i podszedłem do komody. Grzebałem chwilę w szufladzie, aż znalazłem to, co w tym momencie najbardziej było mi potrzebne. Eliksir na kaca. Szybko wypiłem dwa łyki, czując jak ból i suchość w ustach odchodzą w niepamięć.
Merlinie, daj mi ozłocić wynalazcę.
Z tej samej szuflady wyciągnąłem papierosa i zapaliłem. Usłyszałem skrzypnięcie drzwi od łazienki. Blondynka wyszła stamtąd już w pełni ubrana i z makijażem. Podeszła do mnie, całując krótko w usta. Znała się na rzeczy. Może niepotrzebnie byłem taki chamski chwilę temu.
-Dzięki, fajnie było. Może kiedyś to powtórzymy…- uśmiechnęła się zadziornie, co potwierdzało moje wczorajsze przypuszczenia, że była idealna na szybki numerek.
-Dam Ci znać, jak coś- odwzajemniłem uśmiech.
-Cześć Tayler- powiedziała, zmierzając do wyjścia.
-Eee… cześć?
Drzwi zamknęły się za nią z cichym zgrzytem. Usiadłem w fotelu, spokojnie paląc.
-Co Ty odpierdalasz, Scorpius?- spojrzałem na przyjaciela unosząc brew. Wyglądał na wkurzonego. Ciekawe.
-Jakiś problem?- wyciągnąłem paczkę papierosów w jego stronę. Wziął jednego i usiadł na fotelu naprzeciw mnie.
-Kto to do cholery był!?
Zastanowiłem się przez chwilę.
-Amelia... nie czekaj... Ana... hmmm, a może Emma. Nie wiem, nie pamiętam. Zresztą, czy to ma jakiekolwiek znaczenie. Pamiętasz imiona wszystkich lasek, z którymi spałeś?
Tayler wpatrywał się we mnie intensywnie. To spojrzenie mi się nie podobało. Było w nim coś takiego... wyrzut?
-No co?- mruknąłem.
-Człowieku co Ty robisz?!!
-Nie wiem, o co Ci chodzi- kłamstwo. Doskonale wiedziałem.
-Wiesz, i nie kłam. Dobra, zawsze żyliśmy w pewien określony sposób. Imprezy, alkohol, laski na jeden wieczór i tak dalej, ale teraz przeginasz. Z iloma pannami spałeś od ostatniej... ostatnich dwóch tygodni?- poprawił się szybko.
Od mojej ostatniej rozmowy z Albusem, to chciał powiedzieć.
-Nie Twój pieprzony interes.- warknąłem. Zacisnąłem dłoń na podłokietniku i zaciągnąłem się mocno dymem, starając się kontrolować gniew. Jednak Zabini kontynuował, niwecząc moje próby uspokojenia się.
-Jesteś non stop pijany. Eliksir to nie jest rozwiązanie. Wstajesz rano, pijesz go, idziesz na lekcje, na których masz wszystko w dupie, wracasz, pijesz, wyrywasz jakąś pannę, pieprzysz się z nią, zasypiasz i od nowa. I znowu ten pieprzony eliksir. Wiesz, że jego też można przedawkować!?
-Przestań się na mnie, kurwa, wydzierać w moim własnym pokoju. Jestem dorosły, wiem co robię!- nawet się nie zorientowałem, że stoję dopóki Tayler również nie wstał.
-Dorosły?! To weź się ogarnij i przestań zachowywać się, jak pieprzony kutas! Myślisz, że to jest sposób na złamane serce?!
Chciałem go uderzyć. Najlepszego przyjaciela. Przeszedłem przez pokój do miejsca, w którym wisiał worek treningowy. Poczułem ból, kiedy wymierzyłem cios, chciałem, żeby to była jego szczęka. I ta myśl napawała mnie przerażeniem.
-Nie będę udzielał Ci rad, skoro i tak nie zamierzasz mnie słuchać- warknął równie wściekły, co ja. Tylko, że on umiał się kontrolować. Ja nie. Tylko jedna osoba potrafiła zapanować nade mną. Oparłem się rękami o ścianę i zacisnąłem powieki, starając się uspokoić.
-Lewis chciała, żebyś przyszedł do jej gabinetu.- powiedział Tayler.
Słyszałem, jak przechodzi przez pokój i otwiera drzwi.
-Jak wytrzeźwiejesz- dodał, po czym wyszedł, trzaskając drzwiami.
Uderzyłem w mur otwartą dłonią, z coraz bardziej przytłaczającej mnie bezsilności.

***

Podciągnąłem rękawy mojej białej koszuli do łokci. Było mi jakoś nienaturalnie gorąco, mimo przeciągu na korytarzu. Wziąłem głęboki oddech i zapukałem w drzwi, przed którymi stałem. Po chwili po drugiej stronie rozległy się kroki, a drzwi otworzyły się.
-Scorpius- profesorka skinęła mi głową, wpuszczając mnie do środka.
-Chciała mnie pani widzieć.- powiedziałem, cały czas zastanawiając się, po co.
-Nie powiedziałabym, że chciałam. Raczej nie mam innego wyboru. Siadaj.
Machnęła ręką w stronę krzesła przed biurkiem. Usiadłem na wskazanym miejscu, jednocześnie przyglądając się kobiecie. Wyglądała inaczej niż zwykle. Może dlatego, że była sobota i nie musiała wychodzić ze swojego pokoju. Lewis nigdy nie nosiła szat czarodziejów. Miała swój określony styl i trzymała się go, starając się najwyraźniej nie przesadzać, aby nie wkurzyć dyrektorki. Dziś pozwoliła sobie najwyraźniej na większy luz. Była ubrana w czarne skórzane spodnie, luźną szarą koszulkę, która miała sporo rozcięcia po bokach, pod spodem co prawda miała czarny top, ale i tak widziałem liczne tatuaże, które zdobiły połowę jej ciała. Nie miała na sobie prawie żadnej biżuterii, prócz małego kolczyka w górnej części ucha i srebrnego łańcuszka z przywieszoną żyletką.
Przeszła za biurko, rozsiadła się wygodnie w fotelu i sięgnęła po paczkę papierosów. Wyciągnęła jednego, po czym odwróciła paczkę w moją stronę. Spojrzałem na nią lekko zaszokowany.
-Przestań tak na mnie patrzeć. Myślisz, że nie wiem, że wszyscy palicie? Wiem, i szczerze mówiąc gówno mnie to obchodzi, to wasze życie, więc równie dobrze możesz zapalić przy mnie.
-Dziękuję- mruknąłem, wyciągając szluga. Zdziwiłem się, kiedy wyciągnęła srebrną zapalniczkę i to nią odpaliła papierosa. Popchnęła przedmiot przez blat biurka w moją stronę. Szybko odpaliłem i oddałem jej własność.
Przez kilka chwil panowało milczenie, kiedy paliliśmy. Wiedziałem, że profesorka jest wyluzowana, ale nigdy nie sądziłam, że pozwoli mi palić w swoim gabinecie i w swojej obecności. Poza tym nadal zastanawiałem się, czego ona ode mnie chce.
Rozpiąłem górny guzik koszuli, znów zrobiło mi się gorąco.
-Ciepło?-zapytała. Bacznie mnie obserwowała.
Skinąłem głową, niepewny do czego zmierza.
-Skutki eliksiru na kaca- strzepnęła popiół, jak zwykle na podłogę, wciąż nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Skąd...- zacząłem zbity z tropu. Jak do cholery się dowiedziała?!
-Masz mnie za idiotkę, Scorpius? Może i uczę Obrony przed czarną magią w tej szkole, ale to eliksiry są moją prawdziwą pasją.A przy okazji znam się trochę na medycynie, która, w pewnych aspektach, jest ściśle związana z moją pracą. Poza tym obserwuję Cię od jakiegoś czasu.
Patrzyłem na nią oniemiały. Nie odezwałem się, kiedy sięgnęła po leżącą na biurku szarą teczkę. Wyciągnęła niewielki plik kartek.
-W tym tygodniu dostałam na Ciebie więcej skarg niż przez cały ostatni rok. Brak koncentracji na lekcjach, olewanie nauki, nieoddawanie prac domowych w terminie, olewanie obowiązków prefekta, dwa szlabany, liczne spóźnienia na lekcje, na kilku nie pojawiłeś się wcale. Dyrektorka jest wściekła, bo jesteś prefektem.
-A pani?- zapytałem. Sam nie wiem dlaczego.
-Ja?- wyglądała na zdziwioną- Mam głęboko w dupie, czy chodzisz na lekcje. Mam w dupie, czy będziesz pilnował tych smarkatych pierwszaków na korytarzach, podobnie jak mam w dupie z kim i gdzie spędzasz noce.
Bylem kompletnie zaszokowany. Otworzyłem usta, chcąc coś powiedzieć, ale uniosła rękę, abym jej nie przerywał.
-Ale wkurwia mnie, że się niszczysz. Że ciągle pijesz, a potem łykasz ten pieprzony eliksir. Mówiłeś mi kiedyś, że chcesz pracować jako łamacz zaklęć. Jeśli teraz nie przystopujesz, to będziesz mógł co najwyżej sprzedawać znalezione przez kogo innego skarby na Pokątnej.
-Dlaczego mi pani mówi to wszystko?
-Szczerze? Jest mi Ciebie żal. Zachowujesz się jak pieprzony gówniarz i wkurwia mnie to. Poza tym jeśli przedawkujesz te cholerne eliksiry, to nie tylko Ty będziesz miał problemy. A ja naprawdę nie zamierzam tłumaczyć się dyrektorce. Podobnie, jak nie chce mi się szukać nowej posady. W poprzednich latach już przerabialiśmy podobne sytuacje. Te wszystkie bójki, nielegalne wyjścia ze szkoły. Myślałam, że w końcu dorosłeś, ale może się jednak pomyliłam. Tak samo jak pomyliłam się, dając Ci oznakę.
-Nie pomyliła się pani- powiedziałem cicho spuszczając głowę. Lewis była chyba jedyną osobą, która sprawiała, że czułem się zakłopotany swoim zachowaniem. Tak było już wcześniej, kiedy wielokrotnie lądowałem w jej gabinecie. Ale to był pierwszy raz, kiedy byłem tu zupełnie sam. Bez Albus'a, Tayler'a, czy przynajmniej kogoś, kto sprowokował mnie do bójki. Byłem sam i tylko ja zawiniłem.
-Więc zbierz się do kupy, albo przestane być taka miła. Scorpius, mówię poważnie. Jeszcze raz wylądujesz w tym gabinecie, a źle to się dla ciebie skończy.
Skinąłem głową. Nigdy nie sądziłem, że odbędę taką rozmowę z moją profesorką.
-Świetnie. Więc skoro się zgadzamy, to teraz pozostało już tylko jedno.
Wstała i podeszła do szafki, stojącej przy biurku. Chwilę pogrzebała w niej, po czym podeszła do mnie z małym przezroczystym flakonikiem. W środku znajdowała się nieznana przeze mnie ciemnofioletowa substancja.
-Wypij to, zniweluje skutki eliksiru, który tak pokochałeś- ostatnie słowa mocno przyprawiła ironią.
Niepewnie sięgnąłem po miksturę. Wypiłem szybko. Miała obrzydliwy smak, ale poczułem, jak nienaturalne ciepło opuszcza moje ciało.
-Dziękuję- oddałem jej buteleczkę- Nigdy o tym nie słyszałem. Co to?
-Sama to zrobiłam. Specjalnie na zwalczanie skutków tego konkretnego eliksiru. Działa szybko i wyjątkowo skutecznie.
Skinąłem głową. Lewis usiadła za biurkiem, dając mi do zrozumienia, że skończyliśmy naszą rozmowę. Wstałem i udałem się do wyjścia. Już miałem nacisnąć klamkę, kiedy coś zaświtało mi w głowie.
-Po co pani stworzyła akurat taki eliksir?
Profesorka podniosła na mnie wzrok i uśmiechnęła się lekko.
-Idź już, Scorpius.

Przepraszam za małą obsuwę, ale miałam trochę problemów w życiu prywatnym. Na szczęście już się ogarnęła, więc kolejny rozdział pojawi się wcześniej, może nawet w czwartek aczkolwiek niczego nie obiecuję.
Za betę dziękuję Izuz!
Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem pojawi się więcej komentarzy niż pod poprzednim.
Pozdrawiam
AnnMari


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

My world

Instagram">

Obserwatorzy